Zacznę od największych mitów o Wietnamie:

  1. W Wietnamie trzeba uważać, zwłaszcza na kradzieże
  2. Wietnamczycy nie są mili ani życzliwi
  3. Wietnam = genialne jedzenie
  4. Spotkacie tu mnóstwo robactwa i węży
  5. Będziecie zdychać z gorąca

To bardzo krzywdzące przekonania (poza pkt nr 3) i moim zdaniem kompletnie nieprawdziwe. Oczywiście punkt 3 i 5 jest bardzo indywidualny.

Moje doświadczenia:

  1. W Wietnamie czułam się super bezpiecznie! Z wyjątkiem Sajgonu, o którym pisałam w poprzednim wpisie.
  2.  Wietnamczycy to najbardziej życzliwy, pomocny, bezinteresowny naród jaki poznałam w swoim życiu ❤️ Są przewspaniali! Bardzo rzadko ktoś próbował zawyżyć cenę i zarobić na nas.
  3. Jedzenie – czasami było genialne, czasami paskudne, czasami przeciętne. Na pewno nie jest tak, że gdzie pójdziesz, tam będzie pysznie, ale bardzo często trafialiśmy na perełki 🙂 Suma summarum, oceniam jedzenie jako bardzo smaczne, ale nie genialne. Podobno w Tajlandii jest lepsze. Więcej o wietnamskich jedzeniu napiszę w drugiej części wpisu.
  4. Jeśli chodzi o robactwo i węże, to boję się ich potwornie, więc do Wietnamu leciałam z duszą na ramieniu. Na szczęście w trakcie całego wyjazdu skończyło się na kilku dużych karaluchach i dwóch pająkach (na szczęście spotkałam je na zewnątrz, nie w zamkniętym pomieszczeniu). Spotkacie tu z pewnością także gekony. Zasada jest prosta – im bardziej na południe, tym wszystko jest większe.
  5.  Jeśli chodzi o pogodę to jest to oczywiście kwestia indywidualnych odczuć. Ja źle znoszę upały, ale nie lubię też gdy jest zimno. W Wietnamie w listopadzie  przez większość czasu było idealnie. Listopad to koniec dobrej (suchej) pory roku na północy i początek dobrej pogody na południu kraju – ryzykowaliśmy zatem, że i tu, i tu będzie zimno, ale trafiliśmy idealnie <3 Najchłodniej było w górach czyli w prowincji Yen Bai i Sa Pa po zmroku (bo w ciagu dnia było gorąco) – wtedy przydawał się grupy polar i kurtka. Ale było tam też najbardziej sucho. Im bardziej na południe, tym większa wilgotność, wyższa temperatura i cieplejsze noce. Te ostatnie wspominam najmilej 🙂 W trakcie naszego 3-tygodniowego wyjazdu padało tylko dwa dni.
    Natomiast klimatyzacja potrafi być zabójcza, dlatego zawsze warto mieć ze sobą coś do narzucenia (w sleeping busach najlepiej polar i ciepłe skarpety :D)

 

Pora na dawkę informacji praktycznych 🙂

Jak dolecieć?

Przez kilka miesięcy sprawdzaliśmy ceny lotów i szału nie było. Ostatecznie lecieliśmy Emiratami. Trasa zajęła jakieś 40 godzin 🙁 Kraków-Warszawa-Dubaj-Ho Chi Minh-Hanoi, przy czym lot z Ho Chi Minh do Hanoi organizowaliśmy osobno u lokalnego przewoźnika Viet Jet. Bilety do Wietnamy w dwie strony kosztowały nas ok. 3700 PLN, a bilety wewnętrzne ok. 500 zł.

Kiedy lecieć?

  • północ kraju – od kwietnia do września
  • środek kraju – pomiędzy styczniem a sierpniem (inaczej zastaniecie porę monsunową)
  • południe kraju od końca października do początku majaRozciągłość południkowa Wietnamu to 1600 km, dlatego bardzo ciężko jest zobaczyć cały kraj w trakcie jednej wizyty. My mieliśmy w listopadzie ogromne szczęście trafić na wspaniałą pogodę w każdej części Wietnamu <3

Waluta

Obowiązująca w Wietnamie waluta to wietnamskie dongi. 1000 dongów to ok. 1,8PLN, także już na start staliśmy się milionerami 🙂

Przywieźliśmy ze sobą gotówkę w dolarach i wymieniliśmy je na dongi, podobno tak jest korzystniej. Skorzystaliśmy z lotniskowego kantoru, bo był naprawdę dobry kurs.
W północnym Wietnamie ciężko było o kantory, więc posiłkowaliśmy się tym co mieliśmy. W środkowym i południowym Wietnamie nie było już z tym problemu.
Poza niektórymi marketami, nigdzie nie udawało nam się płacić kartą, więc warto wziąć ze sobą gotówkę.

Ceny

Podobno Wietnam to jeden z najtańszych krajów Azji Płd.-Wsch. Jest tańszy nawet od Tajlandii. Równocześnie, czasy tanich podróży do Azji się skończyły. Same bilety lotnicze podrożały dwukrotnie, a często spotykaliśmy się z tym, że ceny atrakcji, które zobaczyliśmy były o 100% droższe niż to wyczytaliśmy na blogach sprzed pandemii 🙁
Bardzo tanie były noclegi (średnio 60zł za pokój) oraz jedzenie – nawet 6zł za posiłek (ale oczywiście zdarzały się też miejsca, gdzie trzeba było zapłącić 20 zł), drugie tyle za napój. Przy jedzeniu na mieście kilka razy dziennie, trochę się zbierało, ale wydawanie kasy w knajpach było jednak komfortowe 🙂
Dość tanie było wypożyczenie skuterów – ok. 20-30 zł na dzień plus benzyna. Nienajgorzej wypadły też wycieczki zorganizowane – ok. 100 zł za całodniowy trip. Najdroższe było przemieszczanie się między miejscowościami (średnio ok. 100 zł) oraz atrakcje turystyczne, biletu wstępu, etc.

Jeśli chodzi o pamiątki czy ubrania, to zasada jest prosta – targuj się! Najlepiej zacząć od połowy ceny, ostatecznie udaje się z reguły utargować 1/3 początkowej wartości 🙂 Warto nie kupować rzeczy, która nam się spodoba na pierwszym straganie – czasami ceny są potwornie zawyżone. Warto zobaczyć przynajmniej kilka straganów i porównać ceny między sobą.

Miałam wrażenie, że zarówno my, jak i sprzedający nieźle się przy tym bawimy 😀 Ale wyobraźcie sobie jak ciężko było mi potem iść do Żabki i powstrzymywać się przed targowaniem się o mleko 😀

Internet

Na lotnisku, w jednym z licznych punktów, kupiliśmy kartę SIM z 6GM internetu. Koszt – 6$. Bardzo polecam, internetu spokojnie wystarczyło i odbierał wszędzie.

 

Wejścia do gniazdek

Takie jak w Polsce, nie potrzebujecie adapterów

 

Pranie

Można było je zrobić niemal w każdym hotelu. Czasem przychodziło nawet wyprasowane ❤️ Przy tej wilgotności powietrza pranie+suszenie było czasami niezbędne, bo inaczej rzeczy w ogóle nie chciały schnąć 😀

 

Transport

Pomiędzy miastami przemieszczaliśmy się najczęściej sleeping busami, w których jest wystarczająco miejsca, żeby się ułożyć do snu 🙂 Niektóre były całkiem luksusowe, można było oddzielić się zasłoną od reszty pasażerów 😀 W miejscowościach poruszaliśmy się albo skuterami, albo Grabem – to taki wietnamski Uber/Bolt. Uwaga: dopiero po wylądowaniu na miejscu, mogliśmy podłączyć do aplikacji nasze karty płatnicze.

 

Skutery

W Wietnamie rządzą skutery. Jeśli jesteś pieszym, podobno powinieneś/powinnaś na pasy wchodzić pewnym krokiem, a skutery Cię ominą. Nawet jeśli sunie ich w Twoją stronę kilkadziesiąt. Wygląda to hardcorowo.

Na skuterach często widzieliśmy całe rodziny z dziećmi (tak, na jednym skuterze :D) lub ludzi, przewożących potężne pakunki.

Jeśli wypożyczacie skuter, to pamiętajcie o sprawdzeniu czy macie działające hamulce, wystarczająco ciasny kask (powinien być ciaśniejszy niż Wam się wydaje, inaczej będzie Wam latać na głowie), benzynę w baku i lusterko. I jeździjcie naprawdę ostrożnie. W Wietnamie, w wypadkach drogowych (z czego 3/4 to wypadki na skuterach) ginie rocznie 30 000 ludzi przy populacji 98 mln. Dla porównania, w Polsce w wypadkach drogowych ginie rocznie 2 500 osób. Widzieliśmy jeden śmiertelny wypadek więc, serio, uważajcie.

A tak wygląda tankowanie benzyny 😀 Tylko raz dorwaliśmy jakąś stację, częściej zatrzymywaliśmy się przy kobietach, które sprzedawały benzynę w pustych butelkach 😀

 

Co spakować?
Ubrania –> wygodne buty, zarówno sportowe, jak i sandały. Jeden ciepły polar lub bluzę. Kurtkę przeciwdeszczową (płaszcz po pierwszym deszczu już nigdy nie wyschnie :D). Ciepłe skarpetki. Poza tym, po prostu przewiewne ubrania, które szybko schną i koniecznie jakieś nakrycie głowy.

Lekarstwa –> stoperan, leki przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, bandaże, maść z antybiotykiem, mocne repelenty (najlepiej Mugga; możecie też kupić lokalne środki odstraszające komary, podobno świetnie działają), elektrolity, wapń, filtry do opalania, probiotyki, balsam na oparzenia słoneczne, plastry, płyn do dezynfekcji.

Pozostałe akcesoria – wzięliśmy ze sobą moskitiery, ale ostatecznie ich nie używaliśmy. Przydatny za to jest powerbank, czołówka, koc termiczny (serio, w sleeping busach jest naprawdę zimno, a do tego niezbyt higienicznie), międzynarodowe prawo jazdy, wiza, dolary w gotówce, książeczka szczepień.

 

Środki ostrożności

  • Chociaż nie jest to wymagane, zaledwie rekomendowane, przed wyjazdem zaszczepiłam się na oba typy WZW, błonicę, krztusiec, tężec oraz dur brzuszny. Dzięki czemu czułam się znacznie bardziej komfortowo. Pamiętajcie o tym, żeby udać się do centrum szczepień (ja byłam na ul. Prądnickiej w Krakowie, przy szpitalu Jana Pawła II) kilka (nawet 6) tygodni przed wyjazdem!
  • Codziennie używałam muggi, choć na szczęście nie było zbyt wielu komarów. To ważne, bo komary w Wietnamie mogą przenosić poważne choroby. Dodatkowo, miałam ze sobą moskitierę do powieszenia wokół łóżka, ale nie przydała się.
  • Jak ognia unikałam wody z kranu i napojów z lodem, myłam zęby wodą mineralną, a dwa tygodnie przed przyjazdem zaczęłam przyjmować probiotyki, które zażywałam aż do końca wyjazdu. Nie miałam żadnych problemów żołądkowych 🙂 Warto w knajpach, zamawiając jakikolwiek napój, od razu prosić o to, żeby nie dodawać tam lodu – inaczej na pewno go dostaniecie 🙂

 

Pozostałe informacje praktyczne

W trakcie wyjazdu bardzo pomocna okazała się Facebookowa grupa Wietnam FAQ, gdzie ludzie dzielą się poradami, informacjami, a nawet aktualnymi warunkami pogodowymi 🙂

 

Jedzenie

Zacznijmy od kilku typowych dań kuchni wietnamskiej

Sajgonki – tej potrawy chyba nie muszę Wam przedstawiać 🙂 Dostępne niemal wszędzie, w wersji i mięsnej, i wege, nieśmiertelne spring rollsy królują w Wietnamie 🙂 Często są podawane z makaronem ryżowym, który moczy się w specjalnym sosie.

Pho – czyli zupa-bulion z makaronem ryżowym. Najczęściej bazuje na wołowinie lub kurczaku, na zdjęciu akurat wersja wege 🙂

Mango Papaya salad

Bahn mi –  czyli pozostałość wpływów francuskich: bagietka z różnymi dodatkami. Prawdopodobnie dzięki temu nie zatęskniłam za chlebem 🙂

Noodle w każdej postaci 🙂

Bánh bèo – to ciasto ryżowe, gotowane naparze z dodatkiem skwarków lub – jak na zdjęciu – suszonych krewetek

Fried rice

W miejscowościach nadmorskich możemy także zajadać się obłędnymi krewetkami

A tu już wpływy tajskie czyli banana sticky rice
Mocno nastawiałam się na przepyszny street food, jednak w rzeczywistości wyglądało to tak:

Jeśli chodzi o jedzenie wege to da się, ale nie bez przygód. Czasami mimo kilku prób i użycia translatora, i tak dostawaliśmy mięso. Wege opcja to najczęściej jajka, warzywa lub tofu. To ostatnie było najgorsze, cała reszta przepyszna 🙂

Ogólnie przyjęłam jedną złotą zasadę: jedz i nie zastanawiaj się nad tym w jakich warunkach to jedzenie zostało zrobione 😀 Oczywiście pamiętałam o dezynfekcji rąk przed każdym posiłkiem.

Bardzo mi się podobało, że często knajpy były zlokalizowane tak naprawdę w domach mieszkalnych. Kucharzami i kelnerami była cała rodzina. Idąc do toalety, korzystało się tak naprawdę z toalety właścicieli. Wkoło biegały dzieci i koty 🙂

A do tego oczywiście lokalne owoce 🙂
Moim nr 1 są banany, które smakowały zupełnie inaczej niż w Polsce i pitaja, czyli Smoczy Owoc.

Rambutan

Jabłko mleczne

Jabłko wodne

Longan

 

To, co rozkochało mnie w wietnamskiej kuchni najbardziej, to napoje <3


Zacznijmy od kawy 🙂 Wietnamska kawa to mistrzostwo świata! Czarny, mocny napój, dosładzany skondensowanym mlekiem, stanowi idealne połącznie <3 Wietnamską kawę zaparza się w takim naczyniu:

Kolejną ciekawą wariacją na temat kawy jest Egg Coffee, czyli kawa z koglem moglem. Najsłynniejsza jest serwowana w Cafe Giang w Hanoi.

Inne oblicze kawy to coconut coffee, czyli kawa z mleczkiem z kokosa <3

Moja ukochana herbata imbirowa. Ostra, że hej! A jeśli nie poprosicie o wersję bez cukru, to także taka słodka, że hej! Najbardziej smakowała mi wersja z trawą cytrynową 🙂

Moim odkryciem są także soki, zwłaszcza ananasowy i arbuzowy, coś wspaniałego! Warto jednak prosić o soki bez cukru – w jakimś momencie wyjazdu okazało się, że czasami soki są specjalnie dosładzane 😮

Natomiast niekwestionowanym królem wyjazdu jest sok z kokosa! Picie go prosto z kokosa było jednym z moim ulubionych rytuałów. Woda z kokosa to genialny izotonik, świetnie gasiła pragnienie i piłam ją gdy tylko była okazja. Ge-nial-ne!

 

Zawsze wiedziałam, że chcę odwiedzić Azję Płd.-Wsch., ale nie byłam pewna czy Wietnam jest dobrą opcją. Dzisiaj wiem, że TAK!

Przede wszystkim, Wietnam nie został jeszcze zepsuty przez turystykę więc mogliśmy doświadczyć prawdziwej Azji, a to jest dla mnie wartość na wagę złota ❤️

To oczywiście miało swoje ciemne strony: czasami bardzo ciężko było się dogadać. Nie tylko po angielsku, ale nawet przez Google Translator czy na migi. Zdarzało nam się, że kończyła mi się cierpliwość, gdy kolejny raz dostawałam mięso zamiast dania wege lub sok z lodem a nie bez. Ale wciąż, to był jedyny mankament wyjazdu.

Wietnam to przede wszystkim fantastyczne, zróżnicowane widoki, wspaniali ludzie, pyszne jedzonko i doświadczenie nieporównywalnej do naszej kultury. Polecam z całego serca!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *