Słowacki Raj to park narodowy, położony ok. 160 km od Krakowa, dostarczający nam sporej dawki zabawy i emocji 🙂 Oferuje kilka pięknych tras, pełnych drabinek, łańcuchów oraz wodospadów 🙂

Informacje praktyczne:

  • nocleg –> my zdecydowaliśmy się na wynajęcie domku w miejscowości Spisky Czwartek (Spišský Štvrtok), jednak idealną bazą wypadową są Hrabušice. Jeśli jednak zdecydowaliście się na nocleg w Spiskym Czwartku, możecie dostać się do Słowackiego Raju na kilka sposobów: samochodem, autobusem (choć rozkład jazdy jest wątpliwy), stopem. Możecie też przejść 10 km na nogach i z przyczyn, których do końca wyjaśnić nie potrafimy, właśnie tę opcję wybraliśmy 😀 Po takiej trasie oczywiście rzuciliśmy się na smazony syr i inne lokalne pyszności 🙂
  • Wejście do raju znajduje się przy parkingu Podlesok, a wstęp to koszt 1,5 euro.
  • Wybierając się do Raju, zadbajcie u ubezpieczenie, o indydent na trasie nie trudno.
  • Odwiedziliśmy Słowacki Raj w połowie września i pogoda była wyborna.

Szlak, który wybraliśmy to Sucha Bela, czyli najpopularniejsza trasa, która podobno z reguły jest przepełniona turystami. Podobnie jak z pogodą, i tutaj dopisało nam szczęście – na całej trasie spotkaliśmy może 20-30 osób. Całość (czyli jednokierunkowa trasa Sucha Bela + zejście najpierw niebieskim, a potem żółtym szlakiem) zajęła nam ok. 4h.

Sucha Bela jest faktycznie ciekawym, pełnym atrakcji szlakiem, o którym mogę powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest suchy 😀 Większość szlaku prowadzi przez niewielką rzeczkę, więc odpowiednie obuwie jest niezbędne (przydadzą się też długie nogi, ale – jak wiadomo – wszystkiego mieć nie można).

Gdy myślałam, że hasanie z kamienia na kamień, żeby uniknąć bliższego kontaktu z wodą nie jest łatwe, moim oczom ukazały się kolejne atrakcje 🙂 Stopnie były dość śliskie i wąskie, więc naprawdę skupiałam się, żeby nie wylądować w rzece 😉

Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się, że każda przeszkoda będzie zaopatrzona w łańcuchy, którymi można się asekurować – byłam w błędzie 🙂

A prawdziwa zabawa miała się dopiero zacząć…

Chłopaki na drabinkach bawili się przednio, ja – choć zupełnie nie mam lęku wysokości – byłam przerażona 😀

Ale trasa jest jednokierunkowa – nie było innego wyboru niż iść do przodu 🙂 Satysfakcja gwarantowana.

Na szczęście trasa w drugą stronę była już bajecznie prosta 🙂

Gdy stanęliśmy przed wyborem powrotu przez 10km lub złapania autobusu/stopa, bez zastanowienia wybraliśmy to drugie. Niestety auobus się nie pojawił, jednak złapanie stopa zajęło jakieś 2 minuty, a w międzyczasie podziwialiśmy takie czarujące widoki:

Kolejnego dnia wybraliśmy się do Aqua City, położonym w niedalekim Popradzie i uważam, że to świetna opcja (polujcie na groupony). To był mój drugi raz w Popradzie, relacją z pierwszej wizyty znajdziecie TUTAJ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *