Gdy ostatnim razem odwiedziłam Mogielicę (a był to mój pierwszy szczyt zdobyty zimą), na górze zamiast przepięknych widoków zastało mnie bieluteńskie mleko i zerowa widoczność. Tym razem warunki pogodowe dopisały idealnie, wynagradzając mi poprzednie doświaczenie z nawiązką.

Mogielica (1171 m n.p.m.) to najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego, oddalony trochę ponad godzinę od Krakowa. Szlak rozpoczynamy przy Przełęczy Rydza Śmigłego, gdzie znajduje się także parking samochodowy. Tam odnajdujemy zielony szlak, który ma nas zaprowadzić na szczyt. Dopiero po godzinie orientujemy się, że… poszłyśmy złym szlakiem i zamiast na Mogielicę, doszłyśmy na Łopień!

Zdarza się! Niezrażone, zeszłyśmy na dół i rozpoczęłyśmy trasę od nowa. Jeśli ten wpis pomoże komuś z Was uniknąć podobnych niespodzianek, będzie mi niezmiernie miło.

Początek szlaku prowadzi przez asfaltową drogę, która jest dość mocno oblodzona. Gdy mijamy ostatnie domy, ścieżka zaczyna prowadzić przez las.

Takie żarciki na początku trasy 🙂

Sama trasa zimą powinna Wam zająć ok. 1,5-2 godziny. Trasa jest prosta, choć prowadzi niemal cały czas pod górę, raczej nie ma łagodniejszych odcinków. Zimą warto zaopatrzyć się w raczki.

Po drodze podziwiamy zimową aurę.

Jeden z najpiękniejszych widoków na trasie oferuje Polana Wyśnikówka. Pozdrawiamy ekipę, która zrobiła wspaniale pachnące ognisko!

Przed nami do pokonania ostani, najbardziej męczący odcinek. Robi się naprawdę ślisko, musimy naprawdę się skupiać, żeby utrzymać równowagę.

Witamy na szczycie! Aktualnie wieża widokowa jest zamknięta ze względu na prace remontowe, jednak Polak potrafi.

Warunki zachwycają! Tym razem mleko było łaskawe i nie dotarło na tę wysokość, jednocześnie roztaczając niesamowity widok na okolicę! Coś niesamowitego.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *