Wyobraź sobie duszny autobus mpk po brzegi wypchany ludźmi. Dodaj do tego, że ludzie cały czas się przemieszczają, popychając wszystkich po drodze, a spora część osób pali. Gratuluję, właśnie znalazłeś się w jednym z portugalskich klubów 😉

Imprezy w Portugalii oczywiście znacznie różnią się od polskich. Oto wspomnienie mojej pierwszej portugalskiej imprezy w klubie:

– hej, idziesz dzisiaj na bifora?

– a o której jest?

– o północy.

– to o której jest impreza?!

– o 3.

Po tych słowach wiedziałam, że imprezy tutaj to zupełnie inna bajka. Jak można zaczynać imprezę o 3 rano?! W Polsce prawie nigdy nie wracam tak późno 😛 Miałam dylemat czy iść, ale kiedy okazało się, że mój współlokator urządza imprezę, na którą przyszło 50-60 osób, poddałam się i opuściłam pełen ludzi i hałasu dom 😀

W Porto w weekend bawią się chyba wszyscy. Ulice są przepełnione ludźmi, tworzącymi mniejsze lub większe grupki przed wejściami do klubów. W barach zazwyczaj nawet nie ma gdzie usiąść. Tej nocy udało nam się znaleźć bar, w którym były jeszcze miejsca stojące 😀 Bardzo pozytywnie zaskoczył nas ceną piwa, która nie różniła się od tej w markecie 😀 Nie dziwię się, że ludzie chodzą na bifory, bo faktycznie w klubach jest dużo drożej (np. 3 euro za małe piwo).

planob

W okolicach 2.30 zebraliśmy się do klubu. Na początku było ok, fajny klub, fajna muzyka, ale z czasem muzyka przeistoczyła się w portugalskie techno, do którego nie potrafiłam się bawić.. 😛 Do klubu wpuszczono zdecydowanie więcej osób niż był do tego przeznaczony, dlatego od któregoś momentu nie było już miejsca na tańczenie, pozostało gibanie się w rytm muzyki 🙂 Niestety, tutaj w klubach można palić, a to oznacza: śmierdzące ubrania, piekące oczy i nieustanne uciekanie przed papierosami próbującymi wypalić Ci dziurę w bluzce. Jeżeli do tego dodamy, że faceci na blondynkę z Polski reagowali nad wyraz entuzjastycznie, nic dziwnego, że stwierdziłam, że tęsknię za dobrymi, krakowskimi klubami 😉 Najprzyjemniejszy był z tego powrót do domu: nie dość, że zajął mi jakieś 10 minut, z tyłu autobusu Portugalczycy krzyczeli „piwo, wóda, polibuda” (zapewne pozostałości po polskich erasmusach :D), to jeszcze kierowca jechał tak szybko, że nie zdążył zatrzymać się na przystanku, ale nie miał problemu z wysadzeniem mnie na ulicy 😀

Olympia-Club-Copyright-Pedro-Mendes-Photo

Ze względu na dość drastyczne godziny, bawienie się w klubach nie jest tutaj ulubiona rozrywką Erasmusów, ale dla Portugalczyków idealny weekend wygląda tak:

22:30 goście schodzą się do mieszkania

23:30 obfita kolacja podana do stołu

00:30 deser! A po nim mała, czarna, piekielna espresso.

01:00 rozmowy, śmiechy, wino

2:30 można powoli zbierać się na imprezę 😉

6:00-8:00 powrót do domu 😛

Wejście do klubu z reguły jest płatne dla mężczyzn (5-10) i darmowe dla kobiet (jeżeli wpiszą się wcześniej na listę gości). Mężczyźni mogą wykorzystać zapłaconą za wejście sumę na barze, kobiety mają najczęściej darmowe drinki.

Glamorous-Night-Club-Eskada-Porto-by-AAMD-3

Przy wejściu do klubu otrzymujesz papierową/magnetyczną kartę, na którą barmani nabijają to, co zamawiasz (oraz darmowe drinki). Przed opuszczeniem klubu musisz „zamknąć kartę” w kasie, nawet gdy rachunek to 0zł i dopiero wtedy możesz wyjść.

Podsumowując:

Większość Erasmusów wcale nie buja się po klubach kilka razy w tygodniu. Bardzo często po prostu ciężko wyjść z łóżka o północy i iść na imprezę! A imprezowanie do 5 rano trzeba odespać, więc jeżeli masz następnego dnia zajęcia czy coś ważnego do załatwienia, pewnie do klubu się nie wybierzesz. Ciężko jest też iść na dwie imprezy pod rząd, z reguły na drugiej jest się już trochę niewyspanym i zmęczonym.

zenith3

Kluby w Porto mają duży potencjał, niektóre są naprawdę bardzo nowoczesne i prezentują się cudownie! Z muzyką bywa różnie, osobiście nienawidzę remixów piosenek, które w oryginale idealnie nadają się do tańca, więc nie zawsze klub mnie przekonuje. Natomiast największą przeszkodą w dobrej zabawie jest ilość ludzi w klubie. Dla osób, które uwielbiają taniec, ta sytuacja jest po prostu przykra, bo najczęściej miejsca na tańczenie zwyczajnie nie starcza i na parkiecie możesz co najwyżej przebierać nogami w rytm muzyki, starając się ignorować dziesiątki ludzi, przeciskających się koło Ciebie w poszukiwaniu lepszego miejsca. Serio, ciaśniej niż na koncercie! W dodatku, ze względu na taką ilość imprezowiczów, nagle okazuję się, że najpierw czekasz w kolejce na wejście do klubu, potem czekasz w kolejce na szatnię, czekasz przy barze, czekasz w kolejce do toalety, a na koniec jeszcze czekasz na kolejkę do uregulowania rachunku i w końcu kolejkę do wyjścia. Hasło „let’s party all night” zamienia się w „let’s wait all night”.

Eskada-Porto-7Glamorous-Night-Club-Eskada-Porto-by-AAMD-78

Gdyby kluby nie były tak niedorzecznie zatłoczone, myślę, że pokochałabym je 🙂 A tak, muszę czekać na powrót do Krakowa, żeby w końcu porządnie się wytańczyć 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *