Wrażenia z wizyty w Rzymie

Nie miałam wysokich oczekiwań odnośnie Rzymu, a i tak mnie nie zachwycił. Choć architektura i rozmach miasta są prawdziwie imponujące, zabrakło mi lekkiego, włoskiego klimatu, niespiesznego tempa i intymności. Jestem pewna, że zupełnie inaczej odebrałabym miasto, gdyby nie dwa czynniki, które dały nam w kość:

  1. Pogoda – gdy zobaczyliśmy w prognozach 20 stopni i pełne słońce (koniec marca), dopakowałam do plecaka t-shirty. Okazało się, że nigdy ich nie założyłam. Już pierwsze sekundy po wyjściu z samolotu wprawiły nas w konsternację. Dlaczego jest tak zimno?! Myśleliśmy, że jest po prostu wcześnie i za chwilę się ociepli, niestety, byliśmy w błędzie. W teorii świeciło słońce, a termometry wskazywały niemal 20 stopni. W praktyce, przez cały nasz pobyt wiał zimny wiatr z gatunku takich, które omiatają Cię aż do szpiku kości. W ciągu dnia nosiłam kilka warstw, bywało tak, że wszystko co ze sobą zabrałam (długi rękaw, sweter, kurtka, szal i czapka). Trzeciego dnia obudził nas gwałtowny deszcz i wyszliśmy z apartamentu dopiero popołudniu, gdy siarczysta ulewa zelżała. Okno pogodowe trwało raptem parę godzin. W ciągu 3 dni spędzonych w Rzymie naprawdę próbowałam, ale ani razu nie udało mi się dotrwać w mieście do wieczora, żeby zobaczyć Rzym po zmroku. Nieustanny brak komfortu termicznego naprawdę odebrał wyjazdowi większość uroku.
  2. Tłumy – gdy 2 tygodnie przez wyjazdem chcieliśmy kupić bilety do Koloseum, srogo się zdziwiliśmy, bo okazało się, że w tygodniu naszego wyjazdu, nie ma nawet pół biletu. To samo Muzea Watykańskie. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie fakt, że na wcześniejszy i późniejszy tydzień były bilety. Niestety, złe przeczucia potwierdziły się. W trakcie naszego wyjazdu Rzym okazał się oblężony.. turystami. Dopiero po powrocie skojarzyliśmy, że nasza wizyta przypadała na bardzo ważne dla Rzymu święto, czyli Niedzielę Palmową. To jeden z tych kilku dni w roku, gdy w Watykanie można spotkać Papieża, a święto przyciąga nie tylko turystów, ale także lokalsów. I tak przeładowany turystycznie Rzym, na kilka dni zamienił się w nieprawdopodobny tłok. Przemieszczanie się po mieście było utrudnione, zewsząd wylewały się tłumy. Wokół otaczał nas chaos, a jeśli wpadliśmy na pomysł kupienia czegoś, mogliśmy liczyć na potężne kolejki (do piekarni, do lodziarni, do knajpy, o zabytkach nie wspominając). Dla mnie totalny koszmar.

Co zobaczyliśmy?

W trakcie dwóch niedeszczowych dni, udało nam się trochę zobaczyć. Nie odwiedziliśmy żadnego zabytku, z powodów, o których wspomniałam wyżej, ale chętnie podzielę się miejscami, w których byliśmy 🙂

Zdecydowanie największe wrażenie zrobiło na mnie Koloseum. Bardzo żałuję, że – ze względu na niefortunną pogodę – nie udało nam się zobaczyć Koloseum po zmroku. Za to w ciągu dnia wracaliśmy do niego kilkukrotnie 🙂

Widok na Forum Romanum z Via Monte Tarpeo na Kapitolu – coś wspaniałego!

W ogóle całe wzgórze Kapitol bardzo mi się spodobało 🙂 Może dlatego, że tam przeżyliśmy najcieplejsze momenty wyjazdu 😀

Piazza Venezia i statua Wiktora Emanuela II – też robią wrażenie 🙂

Osławiony Plac Hiszpański i Schody Hiszpańskie to typowy insta spot, czyli miejsce, w którym roi się od sesji zdjęciowych, nawet o 8 rano (zdjęcie nr 1). W późniejszych godzinach tłum jest gigantyczny. Szczerze, nie rozumiem fenomenu tego miejsca.

Tylko jeden rzymski zabytek może konkurować z Koloseum o miano najpopularniejszego i jest nim oczywiście Fontanna di Trevi. Ogromna, dostojna, piękna i..  zawalona ludźmi 🙂

Najlepszy widok na fontannę znajduje się na pierwszym piętrze sklepu United Colors of Benetton.

Panteon – kolejne miejsce, gdzie tłumy ludzi nas przeraziły, ciężko mówić o możliwości nacieszenia się tym widokiem.

Bardzo przyjemny Piazza Navona

Zatybrze to najrozkoszniejsza dzielnica Rzymu, położona na uboczu, z daleka od gwaru centrum (możecie tu dotrzeć autobusem, ale na nogach też nie zajmie Wam to więcej niż pół godziny). Właśnie tutaj odetchnęliśmy od tłumu ludzi (choć z każdą godziną robiło się tłoczniej) i nacieszyliśmy się knajpami w prawdziwie włoskim stylu ❤️👌

Będąc na Zatybrzu, warto wdrapać się na Wzgórze Janikulum, z którego można podziwiać panoramę Rzymu.

Kolejne wzgórze, które warto odwiedzić to Awentyn. gdzie znajdziemy Ogród Pomarańczowy z kolejnym punktem widokowym.

Bardzo popularną na Awentynie atrakcją jest także Dziurka od Klucza. Gdy odstaniemy swoje w kolejce, możemy podziwiać Watykan, widziany właśnie z perspektywy wspomnianej dziurki.

Circo Massimo

Łuk Tytusa

Watykan – byliśmy jedynie na Placu Świętego Piotra.

Zamek św. Anioła i Most św. Anioła, połączone ze spacerem nad Tybrem w trakcie krótkiego okna pogodowego, okazały się zaskakująco przyjemne 🙂

Widok na Piazza del Popolo

Ogrody Borghese – nie mam wątpliwości, że podczas ładnej pogody to miejsce wygląda wspaniale 🙂

Niektóre miejsca w Rzymie mnie zachwyciły, inne – totalnie rozczarowały, jeszcze inne – straciły urok ze względu na niesamowite tłumy. Żałuję, że nie zobaczyłam Rzymu mniej zatłoczonego i w trakcie lepszej pogody (a co za tym idzie – Rzymu nocą) i wyjeżdżałam z dużym niedosytem, ale też.. z dużą ulgą. Myślę, że w innych warunkach mogłabym zauroczyć się w stolicy Włoch, ale tym razem wyjechałam przebodźcowana, przemarznięta i przytłoczona. Czuję, że w innych okolicznościach, mogłabym mieć zupełnie inne wrażenia.

Czy dam temu miastu drugą szansę? Zobaczymy 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *