Po zjedzeniu polskich przysmaków, zobaczeniu znajomych twarzy i położeniu się spać do własnego łóżka, pora na podsumowanie Erasmusa 🙂
Nie wiem, jak wygląda Erasmus na innych Uczelniach i dla innych osób, ale mój złamał parę stereotypów:
– Erasmus to tylko impreza – faktycznie imprez jest sporo, zwłaszcza w weekendy, ale definitywnie nie był to najbardziej imprezowy okres mojego życia ani najbardziej imprezowi ludzie 🙂
– Erasmus to wakacje – Ha. Ha. Ha. Dla mnie to był najintensywniejszy semestr na studiach od pierwszego roku. 12 godzin zajęć w tygodniu, niezliczone raporty, prezentacje, prace grupowe, zadania domowe… To byłoby ok, gdyby pozwalało uzyskać zaliczenie, ale do tego każdy przedmiot kończył się testem/egzaminem, który… nie każdy Erasmus zdawał. Stereotyp został złamany.
– Erasmus mający dostęp na plażę, spędza tam całe dnie – Faktycznie na plażę chodziło się dość często, ale bikini udało mi się założyć w Porto raz. Temperatura nad oceanem jest dużo niższa niż w centrum, a dojazd na plażę – w zależności od chęci kierowcy – zabierał mi od godziny do 90 minut.
– Porto to gorące miasto – w lutym i marcu temperatura była w porównaniu do Krakowa boska – kilkanaście stopni w momencie gdy w Polsce wciąż był śnieg. W pewnym momencie te temperatury się wyrównały, a potem porównanie zaczęło wychodzić dla Porto niekorzystnie. Po całkiem przyjemnym kwietniu nastąpiła pora deszczowa, następnie pora upałów, a potem całkiem chłodne tygodnie. Ilość dni, które spędziłam w t-shircie (nie licząc wyjazdu do Lizbony i Lagos), to może 20% czasu, który tutaj spędziłam.
Ogólnie rzecz biorąc, doświadczenie wyniesione z Erasmusa zależy od wielu czynników: od tego czy jesteś na licencjacie czy magisterce, do jakiego kraju pojechałeś, jakie są koszty życia w danym miejscu, z kim pojechałeś, jakie są Twoje cechy charakteru oraz jakie miałeś podejście do wyjazdu. Na pewno Erasmusa bardziej doceniają osoby, które przed wyjazdem pracowały zawodowo, mało podróżowały lub nie miały szalonej ekipy znajomych, wtedy to naprawdę może być przygoda życia 🙂
Sama nie wiedziałam czego się spodziewać, a wyszło na to, że wcale nie spędzałam dużej ilości czasu z pozostałymi Erasmusami. W sumie – gdybym chciała spędzić te miesiące na imprezowaniu ze znajomymi, to Kraków byłby absolutnie najlepszym miejscem do realizacji tej potrzeby! 😉 Wyszło tak, że spędzałam sporo czasu z domownikami, którzy Erasmusami nigdy nie byli, Brazylijczykami, Portugalczykami, etc. Dzięki temu mogłam naprawdę wgryźć się w te kultury i poznać je czasami do bólu 🙂 To doświadczenie, którego nie miałabym szansy zaznać w Polsce.
Co daje Erasmus? Z mojej perspektywy: poza udoskonaleniem angielskiego i hiszpańskiego oraz pierwszymi próbami rozmawiania po portugalsku, uwypuklił pewne wady Polaków (np. odporność na uśmiech, ciągły pośpiech, zestresowanie). Z drugiej strony, pokazał też nasze dobre strony (pracowitość, punktualność, zorganizowanie) i pozwolił zatęsknić za niektórymi aspektami życia w Polsce, a tym samym je docenić.
Erasmus w tak skrajnie różnym od Polski kraju, zmusił mnie do wyjścia ze swojej strefy komfortu, a to potrafi człowieka zmienić, otworzyć na nowości, poszerzyć horyzonty. W dodatku, kiedy żyjesz wśród totalnie odmiennego narodu, jesteś w stanie odkryć, które z Twoich cech są faktycznie Twoimi cechami, a które jedynie zachowaniami czy rytuałami kultywowanymi ze względu na społeczeństwo, w którym żyjesz. Okazuje się, że moje zamiłowanie do dobrej organizacji i ładu jest jednak wrodzone 😀
Na koniec parę rad przed wyjazdem:
– nie bój się aplikować do miasta swoich marzeń! Ja też nie miałam szans dostać się do Porto 😀
– zacznij uczyć się języka przed Erasmusem, to najlepszy okres w Twoim życiu na ćwiczenie języka, a miejscowym ludziom zrobi się super przyjemnie 🙂
– jeżeli chcesz odpoczywać, nie rób tego błędu co ja i sprawdź czy przypadkiem nie aplikujesz do najlepszej uczelni w kraju!
– nie mieszkaj z osobami Twojej narodowości, a nawet niekoniecznie z Erasmusami – otwórz się!
– w miarę możliwości – znajdź lokum z psem wliczonym w cenę 😀
– próbuj tylu narodowych przysmaków, ile jesteś w stanie zjeść!
– rób mnóóóóstwo zdjęć i filmików – to najwspanialszy suwenir 😉
– przygotuj fundusze na podróżowanie i.. korzystaj z tego, że w końcu masz bliżej do kilku miejsc, które chciałeś zwiedzić!
– jeżeli jedziesz do Porto – weź ciepłe ubrania!!!
– poznawaj kulturę, rozmawiaj z ludźmi, postaraj się odnaleźć w zupełnie nowym świecie!
– rób rzeczy, których nie masz odwagi zrobić w Polsce 😀
– utrzymuj kontakt z polskimi znajomymi – uwierz, że zostaną Ci najlepsi 🙂
– pisz bloga – nie musisz go udostępniać znajomym
– i na koniec: weź drugą połówkę (i nie, nie mam na myśli polskiego przysmaku).
Nie zazdrość, nie dopisuj do listy marzeń, nie odkładaj- rekrutuj się! Powodzenia! 🙂
Co tu komentować, trudno się nie zgodzić. 🙂