Capri oraz Procida to jedne z wysp Zatoki Neapolitańskiej. Pomimo niewielkiej odległości od siebie, każda wyspa oferuje zupełnie inne krajobrazy oraz atmosferę. Moim faworytem jest zdecydowanie spokojna, romantyczna Procida, gdzie odnalazłyśmy ciszę i spokój 🙂

Na obie wyspy dostaniecie się promem z każdej większej możliwości w pobliżu – my na Procidę popłynęłyśmy z Neapolu (wypłynęłyśmy z Calata Porta di Massa), a na Capri – z Sorrento. Oba miasta są cudowną bazą wypadową, a Neapol także kulinarną. Więcej o Neapolu pisałam tutaj –> https://happysatan.com.pl/index.php/2017/03/13/pelen-zycia-neapol/

Bardzo polecam nasz neapolitański nocleg – B&B Partenopeo, byłam napraaaawdę zadowolona 🙂

Pierwszego dnia po przylocie do Neapolu, wybrałyśmy się na Procidę, korzystając z usług przewoźnika Caremar (dokładny rozkład jazdy promów znajdziecie TUTAJ). Bilety kupiłyśmy bezpośrednio w porcie. Koszty nie są małe – kilkanaście (do 20) euro w jedną stronę (podobnie w przypadku Capri), jednak są to pieniądze dobrze wydane 🙂 Czas podróży to niecała godzina spędzona właśnie tak:

Po relaksującej podróży, wylądowałyśmy na jeszcze bardziej relaksującej wyspie 🙂 Procida przywitała nas budynkami uśmiechającymi się do nas wszystkimi kolorami tęczy 🙂

Po wypiciu przepysznej włoskiej kawy przy Marina Grande, udałyśmy się w górę ulicą Vittorio Emanuele, a nastepnie Principe Umberto w kierunku Terra Murata. Widoki już przy drodze robiły się przepiękne 🙂

Jednak prawdziwy raj zobaczyłyśmy po dojściu do tarasu widokowego. Widok na Marina Coricella skradł nasze serca 🙂

Spędziłyśmy naprawdę sporo czasu, zachwycając się nieskończoną ciszą i cudownym, wręcz pocztówkowym obrazkiem 🙂 Tego dnia miałyśmy wrócić w to miejsce jeszcze raz – tak bardzo nas urzekło 🙂

Poza pogodą (temperatura odczuwalna dochodziła pod koniec pażdziernika do 30 stopni!), szczęście sprzyjało nam także w innych aspektach. Udało nam się trafić na wystawę w kościółku Santa Margherita Nuova, dzięki czemu mogłyśmy wejść na jego teren (normalnie wszystko jest pozamykane na cztery spusty), gdzie czekały nas kolejne wspaniałe widoki 🙂

Procido, jesteś cudowna! Wciąż myślę o Tobie czule 🙂

Zupełnie inną wyspą jest Capri. To zdecydowanie bardziej ruchliwe, turystyczne miejsce, gwarantujące obłędne widoki. Na Capri dotarłyśmy promem z Sorrento (rozkład jazdy znajdziecie TUTAJ).

Podróż z Sorrento trwała nieco ponad pół godziny, niestety tym razem prom Caremar nie był tak wspaniałym doświadczeniem (brak możliwości siedzenia na zewnątrz), więc możecie zastanowić się nad wyborem nieco droższej, ale przyjemniejszej opcji – w porcie Sorrento bilety sprzedaje kilku przewoźników.

Samo Capri wita nas pięknym portem i kapitalną kawą <3

Na początek zdecydowałyśmy się na rejs statkiem wokół wyspy. Przewoźników było kilku, jednak niektórzy nie zdecydowali się na kursy ze względu na niespokojne morze (potwierdzam, fale były imponujące, przez co podróż zamieniła się w delikatnie ekstremalną atrakcję :)). Prawdę powiedziawszy, nie pamiętam jakiego przewoźnika wybrałyśmy (był najbliżej miejsca, w którym wysiadłyśmy z promu). Koszt ok. godzinnej przejażdżki to jakieś 17-19 euro. Warto!

Grotta Azzurra – można do niej wpłynąć za dodatkową opłatą

Skały Faraglioni

Chętnie popływałybyśmy dłużej 🙂 Tymczasem znalazłyśmy się znowu w Marinie.

Ze względu na to, że na Capri spędzałyśmy zaledwie jeden dzień, zrezygnowałyśmy z udania się busem do Anacapri (drugie, obok Capri, miasteczko na wyspie) i skupiłyśmy się zwiedzaniu samego Capri. W tym celu udałyśmy się na kolejkę Funicolare, położoną w samej Marinie. Bilety (ok. 2 euro w jedną stronę) zakupiłyśmy w kasie po drugiej po stronie ulicy.

Po kilku minutach przejażdżki, znalazłyśmy się w centrum Capri.

Widoki zapierają dech w piersiach 🙂

Zdecydowałyśmy się na spacer uliczkami miasta – jednak chyba zbyt dosłownie podeszłyśmy do tematu, jakim jest magia zgubienia się w uliczkach pięknego miasta i.. naprawdę straciłyśmy poczucie orientacji 🙂 GPS w takich miejscach wariuje, więc byłyśmy zdane na swoją intuicję, która wyprowadziła nas dość daleko od centrum 🙂 Udało nam się jednak zobaczyć całe mnóstwo pięknych, klimatycznych rzeczy.

Daleko jeszcze?

A w nagrodę za wysiłek 🙂

Po naładowaniu baterii (czyt. pochłonięciu codziennej porcji pizzy), udałyśmy się w kierunku Via Krupp, które było niestety zamknięte. Jednak widoki po drodze znowu dopisały 🙂

Czuję jak moja twarz uśmiecha się mimowolnie, patrząc na te piękne zdjęcia, pocztówki z raju 🙂 A najpiękniejsze było jeszcze przed nami! Ogrody Augusta to obowiązkowy punkt każdej wycieczki na Capri! Cena biletów jest symboliczna (1 lub 2 euro), a ogrody są przepiękne, nawet pomimo turystów. To kolejne miejsce, w którym spędziłyśmy mnóstwo czasu, po prostu rozkoszując się chwilą.

Widok na Via Krupp:

You’re never fully dressed without a smile 🙂

Na Capri nawet toaleta była prześliczna 🙂

W końcu zdecydowałyśmy się na powrót do portu – tym razem skorzystałyśmy ze schodów, kierując się znakami, napotkanymi po drodze.

Przyszła pora na ostatnie momenty na boskim Capri…

 

A gdyby ktoś pytał, czy na włoskich wyspach są jakieś koty…

Druga część wyjazdu TUTAJ!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *